biegówki w Lodzi
lifestyle,  podróże,  polska

Park na Zdrowiu: wpadnij z rodziną na biegówki

Moje garbate szczęście, znacie je

To nie tak, że nie lubiłam sportu. Po prostu fatalnie jest żyć z koordynacją ruchową oscylującą blisko zera. W podstawówce – po tym jak na tańcach przy utworze Mambo no. 5 trener załamał ręce – zostałam przy bieganiu. Nieźle wychodziło mi też judo, ale zawsze wydawało mi się to niedziewczęce. W gimnazjum damy zwykły szukać wymówek do zwolnień z wf, zresztą przez 3 lata graliśmy w siatkę do porzygu. Jeszcze bardziej znienawidziłam ten sport po tym, jak na zajeciach zarobiłam w paszczę i od tamtego dnia żyję z przestawionym i krzywym nosem (A taki piękny ten nosek był – w oczekiwaniu na rodziców rzekła pani woźna). Do dzisiaj strach przed piłką jest paraliżujący. Wyobraźcie sobie nauczyciela, który wychodząc ze świetlicą na boisko chowa się po krzakach. To ja. Mimo to o dziwo w liceum dobrze grałam w kosza. Poza dobrym celem moim atutem zdecydowanie był niski wzrost: nikt nie zauważał mnie na boisku, więc znalezienie się przy koszu nie było wielkim wyczynem.

Uczymy się przez całe życie

Tak naprawdę dopiero na studiach przekonałam się, że nie jest ze mnie takie zero leżące, jak zwykłam o sobie myśleć. Spory wybór dyscyplin na wf pomógł mi wybrać dla siebie doskonałą aktywność – jogę. Na edukacji artystycznej było także sporo zajęć dotyczących świadomości własnego ciała oraz zajęć z tańca o różnym przekroju, które pokazały mi, że nawet jako dwudziestoparolatka jestem w stanie wyćwiczyć pewne rzeczy. 

👉 Zobacz także: Wpadnij z rodziną do Parku Oliwskiego 

Nigdy nie jesteśmy za starzy na swój pierwszy raz

Po 23 roku życia pierwszy raz spróbowałam m.in. jazdy na nartach, enduro mtb, tras pieszych i rowerowych na Jurze, wspinania się, przebiegłam pierwsze 10 km, zapisałam się na siłownię, a przedwczoraj po raz pierwszy sprawdziłam, co to są…

… Biegówki

fot. Zielona Łódź
fot. Zielona Łódź, biegówki

Biegówki urzekły mnie w ubiegłe ferie podczas wyjazdu z uczniami na Igrzyska Zimowe. Wtedy jednak nie odważyłam się spróbować, a pomysł na nie chodził za mną cały rok. Aż do przedwczoraj.

Jeśli masz więc wolną chwilę i chęć na aktywne spędzenie zimy w mieście, zabieraj rodzinę i wio do Parku na Zdrowiu! Na rogu Konstantynowskiej i Al. Unii Lubelskiej w zielonym namiocie czeka na Was Zielona Łódź, która umożliwia zajęcia na biegówkach. Nie jesteście szczęśliwymi posiadaczami nart biegowych, nie wiecie gdzie można je wypożyczyć, a przede wszystkim – podobnie jak ja – za grosz nie macie pojęcia, o co w tym chodzi? NIC NIE SZKODZI.

Zielona Łódź zapewnia specjalne buty (od rozmiaru 33 do 47), kijki oraz ponad 70 kompletów nart biegowych. Jedyny koszt jaki ponosicie, to koszt dojazdu i ewentualny ból mięśni na drugi dzień 🙂 Serio! Sprzęt udostępniany jest za darmo. Organizatorzy służą pomocą przy dobraniu kijków oraz nart, a laików zapraszają na ok. 90-minutowe zajęcia z instruktorem, również bezpłatnie. Zapewniają także miejsce do przebrania się oraz ciepłe napoje. Wydarzenie cieszy się ogromną popularnością. Wtorek, czy sobota, dzień czy wieczór (ścieżka jest oświetlona) spotkacie tu naprawdę mnóstwo, mnóstwo początkujących, jak i doświadczonych biegaczy. Pytanie: kiedy i o której można wpadać na biegówki? Śledźcie informacje na facebooku Zielonej Łodzi. Pamiętajcie jednak, że nie prowadzone są zapisy. Wydarzenie działa na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy.

Biegówki w Łodzi? Najlepiej!

Powiem Wam, że jako introwertyczna i nieskoordynowana ruchowo osoba trochę stresowałam się swoim pierwszym razem 😉 Nowa rzecz, grupa nieznajomych osób… Ale Zielona Łódź zapewnia naprawdę wspaniałą atmosferę oraz genialnych instruktorów. Prowadzący był rzeczowy, konkretny, motywujący i zabawny. Na drugi dzień walczyłam głównie z bólem mięśni… od śmiechu. Pod koniec zajęć instruktor puszcza grupę wolno, to znaczy jedziecie sobie sami, w swoim tempie wytyczoną ścieżką wzdłuż Al. Generała Gustawa Orlicz-Dreszera. Oczywiście, że miałam bliskie spotkania z ziemią, a pod koniec ledwo żyłam i myliłam rękę z nogą, ale dawno nie byłam tak zadowolona z zimowej aktywności. I to w dodatku w moim mieście. Chodźcie póki zima, póki można! Chciałabym przytoczyć hasło Cezarego Pazury ze spotu promującego Łódź, ale czytają mnie moi podopieczni, więc zostańmy przy… ŁÓDŹ MOTYLA NOGA!

PS Zdjęcia udostępniam za pozwoleniem organizatorów Zielona Łódź. Sorki, słaby ze mnie bloger. Ale zajęcia są tak wciągające, że myślicie tylko o tym, co tu i teraz. Przekonajcie się sami 😉 

fot. Zielona Łódź
fot. Zielona Łódź, biegówki

 

Close
Verified by MonsterInsights